Barcelona w dołku, Valencia wygrywa na Camp...


18 kwietnia 2016, 02:32

Niesamowite widowisko można było podziwiać w hicie 33. kolejki ligi hiszpańskiej. Drużyna Luisa Enrique na własnym obiekcie poległa z odradzającą się Valencią. Sytuacja w tabeli po tym meczu stała się jeszcze bardziej skomplikowana.

FC Barcelona zaczęła to spotkanie bardzo pewnie, nękając raz po raz defensywę rywali i stwarzając sobie groźne sytuacje. Drużyna nie przypominała tej z rewanżu z Atlético i to mogło się kibicom zgromadzonym na Camp Nou podobać. Świetne okazje na wpisanie się na listę strzelców mieli Leo Messi i Luis Suárez. Argentyńczyk przegrał jednak pojedynek ze świetnie dysponowanym Diego Alvesem, a Urugwajczyk lecącą w kierunku bramki piłkę lekko trącił, dlatego przeleciała ona nad poprzeczką.

Wydawało się, że kwestią czasu jest, kiedy podopieczni Luisa Enrique znajdą drogę do bramki przeciwnika. Niespodziewanie na prowadzenie wyszli jednak przyjezdni. Valencia ruszyła z kontrą, André Gomes podał do pędzącego Guillherme Siqueiry, lewy obrońca wbiegł z piłką w pole karne i jego zamiarem było podanie wzdłuż bramki, lecz futbolówka odbiła się od wykonującego wślizg Ivana Rakiticia i wpadła do siatki.

Od tej chwili „Nietoperze” zaczęły radzić sobie coraz lepiej i pewniej. Wiary dodawały im także znakomite interwencje Diego Alvesa, jak ta z 39. minuty, kiedy świetnie wybiegł zza linii obrony Leo Messi i w sytuacji sam na sam górą był Brazylijczyk.

W doliczonym czasie pierwszej połowy stało się to, czego zupełnie nikt się nie spodziewał. Ta akcja nie miała prawa się powieść, goście byli w mniejszości. Inteligencją wykazał się Dani Parejo, który ściągnął na siebie uwagę dwóch defensorów Barcelony, tym samym niepilnowany był Santi Mina, do którego trafiła piłka, a młody zawodnik z zimną krwią pokonał Claudio Bravo.

Nadzieję w serca kibiców zgromadzonych na stadionie wlał nie kto inny, jak żywa legenda klubu, Leo Messi. W 64. minucie nadeszła typowa akcja FC Barcelony, Neymar sprytnie przepuścił piłkę do Jordiego Alby, ten zacentrował w pole karne, a tam Argentyńczyk wpakował ją do bramki. Warto odnotować, iż była to 500 bramka zawodnika w karierze. Na strzelenie tylu goli potrzebował zaledwie 631 spotkań.

Kolejne minuty to szturm gospodarzy, którym zdecydowanie brakowało skuteczności. Uderzać próbowali Ivan Rakitić, Gerard Piqué, Neymar... Żaden z nich nie potrafił odmienić losów meczu. Swoją okazję na gola zmarnował również Paco Alcácer, który mógł dobić rywali.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz